W piątek pierwszy raz grałem w klubie Daytona we Wrocławiu. Set standardowo - rapowy z domieszkami około gatunkowych maszapów, disco, funku, party breków, blendów w tempie 90 - 130 BPM. Ogółem wszystko co dało się wcisnąć w 3 godzinny slot. Udało mi się przemycić nawet kilka mniej znanych ładnych piosenek których nie miałem w planie zagrać, a które ku mojej radości poszły. Klub jest z prawdziwego zdarzenia, przestronny, z dobrym sałndsystemem. Na parkiecie śliczne polskie dziewczyny i sporo obcokrajowców, dzięki którym udało mi się przeforsować parę nowych numerów. Wyjazd cacy, poza jednym incydentem. Dotarłszy do Wrocka, wysiadłem z pociągu i udałem się na dworcowy postój taksówek. Zawsze staram się wsiadać do korporacyjnych aut, niestety nic na widoku, tylko kilka klasycznych "złotów" bez numerów. No trudno, będzie trochę drożej. Śpiesząc się do mojej kuzynki i jej męża u których mam zawsze afterparty nocleg (Patrycja, Bartek dzięki!) wybieram sobie wiśniową beemke co to by było wygodnie i podaje adres. Pan kierowca pyta się czy aby na pewno ta ulica, ja potwierdzam. Wklepuje jeszcze raz do nawigacji - "o jest". Podróz trwa niecałe 10 min. W tym czasie nastepują klasyczne zagadywanki, po co przyjechałem, ja odpowiadam że grać, kierowca nie wierzy że sam. Tłumacze że jestem prezenterem dyskotekowym no i zaczyna się. "Panie to ile na tym grajkowaniu się da zarobić? opłaca się?. Ja to Panie już mam dosyć tego jeżdżenia, ludzie narzekają tylko, pretensje jakieś mają, że żle jadę, że za drogo! Ja to już 12tą godzinę dzisiaj robię, to po co taka bierze taksówkę jak ją nie stać ? No powiedz pan po co?.." trajkotał sobie szofer. Głodny i zmęczony po podróży, nie miałem siły wpadać z nim w konwersacje, więc przytakiwałem od czasu do czasu, a on dalej swoje. Dopiero zrozumiałem o co chodziło jak dotarliśmy na miejsce. Zostałem psychicznie przygotowany. "Ile płacę?" - kierowca odwraca się do mnie i mówi - "cztery dyszki". Przypominam że jechałem około 8-9 minut. Dla porównania autobus z Płocka do Wrocławia kosztuję około 50 zł (300 kilometrów). Byłem tak głodny i tak zmęczony, że nie miałem siły na użeranie się z człowiekiem. No cóż nigdy więcej złotówą, nigdy. Mimo wszystko nadal twierdzę że Wrocław jest mistrzowskim miastem, i nie zmieni tego żaden cwaniaczek.
Holla.Pink Floyd - Money (R.I.P Richard Wright)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz